sobota, 18 lipca 2015

Rozdział 4


Wiem, że rozdział jest krótki i ogóle bez sensu. Błagam, wybaczcie. Niestety 16. lipca zmarła mi babcia, do której przyjechałam na wakacje i ciężko mi trochę z tym. Napisałam rozdział w sumie dość szybko, więc przepraszam za wszystkie występujące tu błędy.

Nadal proszę o tytuły utworów, które chcielibyście, aby występowały na playliście, na tym blogu.






                            „Niewiele jest powodów, żeby mówić prawdę,

                                 za to jest ich bez liku, żeby kłamać...”









Nagle przy drzwiach rozbrzmiał jakiś hałas. Od razu się odwróciłam w tamtą stronę i mnie zamurowało.

W jednej chwili moje oczy stały się wielkości spodków, a serce zamarło.

W drzwiach ujrzałam Lucasa. Ale to nie możliwe! Przyłożyłam dłonie do twarzy i zaczęłam trząść głową w nadziei, iż to jakiś sen.

- Gwendolyn? - Odezwała się postać będąca idealnym odzwierciedleniem wyglądu mojego dziadka.

Nie mogłam wydobyć z siebie żadnego dźwięku. TO wszystko musi być jednym wielkim snem, czymś nieprawdopodobnym.

- Kim jesteś? - Po kilku chwilach wydobyłam z siebie pytanie, które raczej przypominało cichy pisk.

- Gewndolyn... - Znów to samo. Nieznajomy wypowiadał tak samo moje imię, jak on.

Zaczęłam szybciej oddychać. Moje serce gwałtownie przyspieszyło, a wszystko w okuł, zaczęło wirować. Jedynie co zdołałam usłyszeć to:

- Sekrety są na światłu dziennym. Raz odkryłaś prawdę i zrób to znów mój aniele. Ona jest blisko...

Wpadłam w ciemność, którą zaczęła rozświetlać rubinowa wiązka światła. Z czasem zaczęła się powiększać, ukazując dziewczynę jadącą na koniu galopem pośród drzew. Miejsce na wskroś przypominało las. W momencie, kiedy druga ja zaczęła się zbliżać do pięknej willi położonej tuż nad strumykiem zza krzewów wyskoczył wąż. W tym momencie koń się spłoszył i przechylił do tyłu, utrzymując się na dwóch tylnych kończynach. Mój sobowtór zleciał z siodła, uderzając głową o dość pokaźny kamień, a duże zwierzę znikło pośród gąszczy drzew. W jednym momencie znalazłam się tuż obok poszkodowanej dziewczyny. Zauważyłam ścieżkę krwi spływającą z kamienia, tworząc na zbitej ziemi powiększającą się kałuże szkarłatnej cieczy...

Nagle szybko otworzyłam oczy i gwałtownie usiadłam, ciężko oddychając. Zaczęłam rozglądać się wokół i dopiero teraz zorientowałam się, iż znajduj się w gabinecie doktora White. Po kilku sekundach opadłam na kozetkę lekarską, na której leżałam. Szybko zorientowałam się, iż to był błąd. Moją głowę przeszył ostry ból. Odruchowo przyłożyłam dłoń do bolącego miejsca. Poczułam zgrubienie na głowie.

Czy to możliwe?

- Nareszcie się pani obudziłam panno Gwendoly. - W drzwiach stanął Jake, a zaraz za nim Gideon.

- Gwendolyn. - Wyczułam ulgę w jego głosie i troskę.

Brunet w jednym momencie znalazł się tuż obok mnie.

- Jak się czujesz?

Ruszyłam ramionami do góry. Jak mogłam się czuć.

- Trochę mnie głowa boli. - Od razu mężczyzna znajdujący się kilka metrów od nas zaczął szperać po szafkach.

- Coś jeszcze się dzieje? Coś jeszcze cię boli lub...

- Nie. Poza tym jest dobrze. - Przerwałam mu, bo zaczął się nakręcać. Uśmiechnęłam się lekko.

- TO powinno uśmierzyć ból. -Doktor nawet nie wiem, kiedy znalazł się tuż obok. Mężczyzna podał mi plastikowy kubeczek z kilkoma tabletkami.

- Dziękuję. - Odparłam głosem niewiele głośniejszym od szeptu.

Szubko, przystawiłam kubeczek do ust i po chwili przechyliłam głowę wraz z plastikiem. W ustach poczułam słono gorzki posmak. Gideon podał mi kubek z wodą, dzięki czemu mogłam połknąć kapsułki.

- Co się stało? - Spojrzałam na obu panów z nadzieją, że mi odpowiedzą.

- Po tym, jak wybiegłaś z pokoju z chronografem, Gideon znalazł cię w sali z fortepianem. Byłaś nie przytomna. Nie wiem, co się tam stało, ale...

- Zobaczyłam dziadka Lucasa. - Szybko odpowiedziałam z nadzieją, że nie będą pytać.

Obaj spojrzeli na siebie i się uśmiechnęli. Zmarszczyłam brwi i zapytałam:

- O co chodzi?

- Panno Gwendolyn, jak by to powiedzieć... - Przez chwilkę zaczął się zastanawiać. - Jako rubin ma pani dar. Można powiedzieć, że jesteś łączniczką między oboma światami. - Musiał zauważyć wyraz mojej twarzy. Nie rozumiałam, co ma na myśli. - Może prościej. Przed wypadkiem widziała pani duchy.

Ostatnie słowa były dość zabawne. Nie mogłam się powstrzymać i parsknęłam śmiechem.

- Dobrze się pan czuje? Przecież to niemożliwe. Nie istnieją duchy. - Wykrztusiłam między napadami śmiechu. W momencie, kiedy zobaczyłam poważne miny tej dwójki, zamarłam. - Prawda?

- Gweny. - Zaczął delikatnie Gideon. - Może jest ci ciężko w to uwierzyć, ale taka jest prawda. Każdego dnia żałuje, że nie było mnie przy tobie tamtego dnia, żałuję, iż nikt mnie o tym nie zawiadomił, żałuję każdego dnia. Naprawdę uwierz mi w to.



 Jak myślicie, Gwendolyn mu uwierzy???



Wiem, że rozdział do bani! WYBACZCIE!

Pytanie. Dlaczego tak mało komentarzy! Biorąc pod uwagę liczbę wyświetlań, to liczba komentarzy jest znikoma! Pamiętajcie o tym, iż to one motywują do dalszego pisania i informują blogera czy warto kontynuować historię przez niego stworzoną!!!

Pamiętajcie o piosenkach na playlistę!

9 komentarzy:

  1. Po pierwsze: Współczuje ci z powodu babci.
    Po drugie: (uwaga, krytyka) rozdział może jest krótki (koniec krytyki) ale jeśli chodzi o wszystko inne to jest świetny! Pisz dalej bo z niecierpliwością czekam na nexta!

    Ps. Już zażegnałam problemy z internetem i kompem więc postaram się żeby rozdział na "Trylogii czasu" był jak najszybciej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nominuję cię do LBA, więcej tutaj:
      http://nocnilowcy.blogspot.com/2015/07/lba_22.html

      Usuń
  2. Również jestem zachwycona rozdziałem. Ciekawi mnie jak potoczą się losy bohaterów!
    Co do propozycji piosenek to zdecydowanie Faster - Sofi de la Torre jest moją piosenką dla Trylogii i zawsze miło ją słyszeć :)

    Ps. Bardzo współczuje straty.

    OdpowiedzUsuń
  3. Również jestem zachwycona rozdziałem. Ciekawi mnie jak potoczą się losy bohaterów!
    Co do propozycji piosenek to zdecydowanie Faster - Sofi de la Torre jest moją piosenką dla Trylogii i zawsze miło ją słyszeć :)

    Ps. Bardzo współczuje straty.

    OdpowiedzUsuń
  4. Co do rozdziału to cudownie :) Bardzo mi się podoba, tak jak cały blog. Przykro mi z powodu babci :'(

    OdpowiedzUsuń
  5. Super! Czekam na kolejny...
    Pozdrawiam P.
    <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Rozdział jak zawsze genialny!
    Bardzo mi przykro z powodu twojej babci ;-; Na pewno była wspaniała...
    Oczywiście czekam na nowy rozdział, ale skarbie, odpocznij i poświęć czas na poradzenie sobie ze stratą. I nie martw się o nas :) Jakoś przeżyjemy bez rozdziału jakiś czas
    Chciałaś , żeby Cie powiadomić, tak więc daję znać. Nowy Najdłuższy Rozdział w Historii Moich Rozdziałów już wstawiony ;) Serdecznie zapraszam

    http://dont-be-scared-shadowhunters.blogspot.com/2015/07/rozdzia-11-ksiega-i.html

    OdpowiedzUsuń
  7. Przykro mi z powodu babci :(
    Rozdział dobrze napisany, kilka literówek się wkradło, ale rozumiem w takiej sytuacji, sama pewnie nawet nie byłabym w stanie pisać.
    Jedyne, co mnie trochę denerwuje i pojawia się już od początku to to, że piszesz "Gweny". Jest albo "Gwen" i wtedy przez jedno "n" albo "Gwenny" - tak było w książkach i lepiej się tego trzymać ;)
    Pozdrawiam,
    Cassandra

    OdpowiedzUsuń